Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jazz z miasteczka . Mam przejechane 153555.98 kilometrów w tym 5132.80 w terenie. Jeżdżę wolno 20.06 km/h, gdyż tak lubię.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jazz.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
66.49 km 10.00 km teren
02:50 h 23.47 km/h:
Maks. pr.:39.11 km/h
Temperatura:28.2
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Zjedzony w trzy minuty w walce z żywiołem

Niedziela, 6 lipca 2014 · dodano: 06.07.2014 | Komentarze 1

Prognozy meteo zapowiadały opady na godziny popołudniowe. Do tego czasu zamierzałem już wrócić zarówno do obowiązków, jak i na ucztę dla fanów tenisa czyli finał Wimbledonu.

Postanowiłem zajrzeć do Wielkiej Nieszawki by zobaczyć postępy w pracach nad powstaniem Olędarskiego Parku Etnograficznego.Do Solca dzida (uwielbiam niektóre określenia z opisów maratonów czy tras:) czyli avg 25 km/h. Tuż przed tablicą Przyłubie pierwszy deszcz. Przeczekuję kulminację pod drzewem. Raptem trzy do pięciu minut a już jestem zjedzony przez setki komarów. Opad zelżał i jadę dalej. Lepiej moknąć niż być pożartym.
Za DK 10 skręt na szutry i kolejne 10 km lasami. Niestety już w trakcie ponownie się chmurzy. Znów docieram do krajówki i słyszę odgłosy burzy od strony Nieszawki. Zmiana planów i powrót szosą do Bydgoszczy. Po dwóch kaemów dopada mnie deszcz. Początkowo jadę, jednak leje tak mocno, iż zalewa oczy. Postój pod drzewami by przetrwać nawałnicę, ubieram jedyną dodatkową bluzę z sakwy ( deszczówki nie brałem). Jadę dalej wszystko mi jedno, gdyż w butach już chlupie.
Ruszam dalej i ciągle leje. Z krajówki zjeżdżam na Przyłubie. Na wysokości budynków firmy Eko-Plast w Przyłubiu zalany licznik zatrzymuje się.
Ponownie zaczyna działać po blisko 7 km za Solcem gdzie świeci już słońce a szosa sucha. Dziwnie przebiegała linia opadów.
Za przejazdem kolejowym w Łęgnowie potężna kałuża. Głęboka na kilkanaście cm. Próbuję ominąć bokiem. Trafiam na błotniste podłoże, tracę równowagę i ... podpieram się prawą stopą w bagnistym podłożu prawie do kostek:)
Dalej bez przygód. W sumie suchy wracam do domu z wyjątkiem butów.

Kategoria 50-100 km



Komentarze
alex
| 18:41 niedziela, 6 lipca 2014 | linkuj "Szła taka dzida od samego początku o końca" też to lubię czytać ;)
Cóż ja mawiam, że natura uczy pokory.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!